Jak tam studia w Anglii? Odpowiadam
- Jakub Stadnik
- 20 paź 2019
- 10 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 22 paź 2019
Niektórzy z Was zadają mi to samo pytanie: “Co tam u ciebie?“. Przychodzi mi wtedy do głowy mnóstwo wątków, przygód o których chciałbym opowiedzieć. Jest tego tak dużo, że przytoczony myślami odpowiadam po prostu: “Świetnie”. Dnia by nie starczyło, aby to wszystko komuś dokładnie opowiedzieć. A tym bardziej jak pyta kilka osób.
Wpadłem więc na ułatwiający życie pomysł. Postanowiłem stworzyć ten post. Miejsce gdzie możecie przeczytać o najciekawszych rzeczach które mnie tu spotykają. Dodatkowo, udostępniam tu także filmiki i zdjęcia. Polecam więc czytać ten post na komputerze.

Jeszcze parę miesięcy temu wahałem się czy chcę tu studiować. Wydawało mi się że Wielka Brytania to nudny kraj, w którym codziennie po południu będziemy sobie robili przerwę na herbatkę. Wystarczył pierwszy tydzień studiów i zorientowałem się, że jest całkowicie na odwrót. Zapraszam do czytania, a jak macie jakieś pytania to śmiało piszcie.
23 września opuściłem Polskę, aby 2 godzinach lotu wylądować w Newcastle w Anglii i rozpocząć nowe życie. Przyznam, że trochę się stresowałem. Nie tylko lotem (za dużo oglądania “Katastrofa w przestworzach”), ale też nadchodzącymi zmianami. Ale jeszcze bardziej od strachu czułem narastającą ciekawość i chęć działania. W końcu przecież zdecydowałem się studiować tu, aby spełniać marzenia, a nie martwić się co będzie.

Pełna nazwa miasta, w którym teraz żyję, to Newcastle Upon Tyne (od przepływającej tutaj rzeki). Od razu je polubiłem. Przyjazne studenckie miasteczko z 2 uniwersytetami: Newcastle University i Northumbria University. Aplikowałem na obydwa, i około miesiąc przed odlotem dowiedziałem się, że dostałem się na Newcastle University - najambitniejsza z opcji, o które się starałem. Jak chyba wszyscy obawiałem się wyników matury, ale postanowiłem, że zaryzykuję i że właśnie ten uniwersytet zaznaczę jako dla mnie priorytetowy. Gdyby matura poszła mi źle, to mógłbym przez to nie dostać się na inne uniwersytety angielskie, na które aplikowałem, a miałbym wystarczające wyniki. To było bardzo ryzykowne, ale stawiam przed sobą tylko ambitne wyzwania i opłaciło się.
Jaki wybrałem kierunek? Taki który pozwoli tworzyć sztukę i przede wszystkim rozwinąć kreatywność - Fine Art, czyli sztuki plastyczne. Więcej szczegółów o tym kursie znajdziecie poniżej, w okresie gdy zacząłem studia.
Po wylądowaniu, dostałem się metrem do centrum miasta. Gdy tylko wyszedłem na powierzchnię zobaczyłem piękne miasto, w którym spędzę kilka najbliższych lat. Był to widok który nigdy nie zapomnę. Choć przechodzę teraz tamtędy raz na jakiś czas niewzruszony, to wtedy byłem zafascynowany tym co zobaczyłem. Piękne niebo, oświetlone budynki, nowoczesność pomieszana z przeszłością.

Architektura dużej części tutejszych budynków ukształtowana jest w stylu klasycystycznym. Jest tu też wiele nowoczesnych budowli, co ciekawie ze sobą kontrastuje.
Kolumna którą zobaczyłem jako pierwszą, The Monument, jest zabytkiem w samym centrum miasta. Od niej rozchodzą się drogi we wszystkie strony.
Spodziewałem się, że niemalże codziennie będzie tu padać, a parasolka będzie tu niezbędnikiem. Bardzo się zdziwiłem gdy przez pierwsze kilka tygodni było cieplutko i niemalże nieustannie świeciło słońce. Po 2 miesiącach stwierdzam, że tutejsza pogoda niewiele różni się od polskiej. Wiele osób mówiło mi, że jest tu depresyjna pogoda, a ja w słońce czy deszcz świetnie się bawię.

Pierwsze dni poświęciłem na zwiedzanie miasta. Chodziłem po kilka kilometrów dziennie za każdym razem w inne miejsce. Zaglądałem w zakamarki, czasami niektóre piękne miejsca były dobrze ukryte. Byłem nad rzeką, na głównych ulicach, na kampusie, w parkach… wszędzie. Przy okazji tworzyłem w głowie wielką mapę miasta z miejscami gdzie stworzę przyszłe obrazy i gdzie mógłbym znaleźć potencjalne miejsce pracy. Szybko się zorientowałem, że jest to pełne kultury i rozrywki miasto. Nadal nie znam go całego, ale wiem że mamy tu:
-kilka bibliotek, w tym jedną ogromną 6 pietrową
-kilka mostów, dużo zabytków, muzea, galerie sztuki
-teatry, 2 ogromne uniwersytety, kina, galerie handlowe
I o wiele więcej. Niżej wspomnę co oferuje uniwersytet. Minęło już dużo czasu, a ja nadal go odkrywam.
Szkicowałem, rysowałem, malowałem.Początkowo odtwarzałem architekturę, lecz po paru dniach troszkę mi się znudziła, więc wprowadziłem trochę fantazji. Stworzyłem też kilka abstrakcji, i nawet zacząłem eksperymentować z tworzeniem własnych farb.Przestudiowałem też obrazy Egona Schiele z wypożyczonej z biblioteki książki. (Wszystkie moje prace możecie zobaczyć w zakładce “sztuka” --> https://stadnik2000.wixsite.com/brainci )
Tuż po przyjeździe i załatwieniu formalności ruszyłem szukać pracy. Nie było łatwo. Celowo przyleciałem miesiąc wcześniej, aby na spokojnie znaleźć pracę. 4 razy musiałem zmieniać CV, chodziłem po całym mieście i udało się dopiero tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego. Pracuję jako kelner w japońskiej restauracji, i przyznam, że bardzo mi się podoba. Dużo się tu dzieje, a prócz dobrej kuchni (którą mam okazję kosztować po pracy) ciekawe są tu też sztuczki wykonywane przez kucharzy. Jedną z nich jest “sztuczka z jajkiem“, gdzie kucharz podrzuca je szpachelką i łapie w kapelusz. Moim zadaniem jest łapać jajka na tacę, gdy klienci próbują to powtórzyć. Niektórzy kompletnie nie mają wyczucia, a moje początki też nie były najlepsze, więc już mam na koncie kilku ubrudzonych klientów. Heh

Rzecz, która najbardziej mi się tu podoba to życzliwość ludzi. Wszyscy są mili: w akademiku, w sklepach, na ulicy, na uniwersytecie. Załatwianie formalności i codzienne życie jest tu o wiele łatwiejsze dzięki pomocy oraz uprzejmości mieszkańców i studentów Newcastle. Poznałem już kilka osób, i wśród studentów z całego świata jest tu dość sporo Polaków.

Każdego tygodnia jest mnóstwo wydarzeń i imprez, gdzie mogę poznać nowych ludzi, rozwijać się i dobrze bawić. Wybór jest ogromny. Poniżej przykład miejsca z ulotkami dotyczącymi aktualnych wydarzeń. Zobaczyłem ją w sklepie artystycznym, więc domyślam się, że to tylko malutki procent wszystkich dostępnych tu wydarzeń. Trochę to przytłaczające, ale nie narzekam na nudę. 😅

14 września wreszcie nadszedł dzień otwarty uniwersytetu. Miałem okazję dowiedzieć się więcej o wszystkich oferowanych kursach, poznać budynki, studentów, udogodniania. Tego dnia zorganizowanych było kilkadziesiąt wykładów (chyba z każdego kierunku nauczanego tutaj). W kilku budynkach znajdowały się stoiska gdzie mogłem dowiedzieć się o każdym z nich, ale też o wszystkich atrakcjach, pomocach, możliwościach oferowanych przez uniwersytet. Na przykład Student center, miejsce gdzie mogę przyjść mając jakiekolwiek problemy, np finansowe, zdrowotne, z nauką tutaj, i tam uzyskam profesjonalne wsparcie w rozwiązywaniu moich problemów i po prostu poprawy funkcjonowania tutaj. Organizowane nawet były wycieczki busem gdzie miałem okazję zwiedzić akademik, w którym wkrótce zamieszkałem. Tysiące ludzi zwiedzało wraz ze mną, wszystko było doskonale zorganizowane, a studenci w żółtych koszulkach w każdej chwili służyli pomocą. Jedynym minusem było to, że chodź starałem się jak najbardziej skorzystać z tego dnia, biegałem z miejsca na miejsce, to udało mi się być tylko na mniej niż 2% wszystkich oferowanych tu rzeczy. Tak dużo tego było!
Na terenie naszego uniwersytetu porozwieszane są plakaty z wizerunkami i informacjami o osobach które tu studiowały. Oto część z nich. Czy ktoś kojarzy więcej niż tylko Jasia Fasolę?

Przed rozpoczęciem studiowania, poproszono nas o stworzenie collage'u wybranego przez nas miejsca. Wybrałem Tyne Bridge. Most, którego konstrukcja teoretycznie pozwala wspiąć się na jego najwyższy punkt. To bardzo pobudziło moją wyobraźnię i sama myśl o tym gdy tam stałem wywołała silne emocje. Moje “badanie” mostu, analiza i szkicowanie, zwróciła uwagę policji. Zabrali mnie na drugi koniec, spisali i pytali czy nie chciałem skoczyć. Musiałem tłumaczyć swoje dziwne zachowanie chęcią stworzenia szkiców wstępnych. Policjant był bardzo miły, ale i tak trochę się zestresowałem.
Wkrótce potem przeprowadziłem się do akademika. Prowadzi do niego przyjazna droga przez park i pole, gdzie przez pierwsze parę tygodniu pasły się krowy. Ściany mojego pokoju były szaro białe. Ale szybko zapełniłem je rysunkami i obrazami (część sufitu też). Mamy tu wspólne prysznice, łazienki i kuchnię. Ale gotuję tylko na weekendy, ponieważ w tygodniu mam zapewnione wyżywienie. Z rana angielskie śniadanie (bekon, dobre ziemniaczane coś, jajecznica, fasolka, kiełbasa, jogurty, owoce, do wyboru kto co chce i inne dobre rzeczy). Po południu już bardziej syto, zawsze coś dobrego. Jeśli sądzicie że kuchnia angielska jest niesmaczna, to tutaj zmienilibyście zdanie. Najbardziej smakują mi tu podwieczorki. Jak tylko mogę staram się wybrać coś co zawiera dużo karmelu. A do akademika mam tylko 10 minut drogi.

20 września odbyło się uroczyste rozpoczęcie roku. W kilku ogromnych salach zostaliśmy powitani przez władze uniwersytetu.

22 września odbyła się impreza dla międzynarodowych studentów. Przy tak głośnej muzyce było trudno rozmawiać, ale za to bardzo się cieszyłem, gdy jakiś stale uśmiechnięty azjata wyciągnął mnie na środek, i tańczyliśmy w tłumie. Poznałem kilka osób, w tym także z mojego kierunku. Był to tylko malutki subtelny początek naszej integracji. Następnego dnia nadeszła najlepsza impreza w moim życiu. 23 września rozpoczął się FRESHERS' week! 10 dniowa szalona impreza przepełniona różnorodnymi atrakcjami. Każdego dnia co innego, wieczory z koncertami, różnego rodzaju studenckie szaleństwo. Organizowane przez studentów dla studentów. Każda impreza codziennie inna, i wszystkie ciekawe na swój sposób.
Mi natomiast najbardziej podobały się dzienne atrakcje. Oto co miałem okazję doświadczyć:
Angel of the North - krótka wycieczka do najsłynniejszej rzeźby w tej okolicy
Campus tour - oprowadzani przez studentów poznawaliśmy wszystkie budynki uniwersytetu i ich przeznaczenie
City tour - wycieczka po mieście
Battlezone Laser - laserowy paintball, był też normalny, ale wolałem spróbować czegoś nowego. Śmiesznie było
Bubble football - granie w piłkę w ogromnych bańkach. Turlałem się, zderzałem, świetna zabawa. Wywróciłem chyba z 20 osób i strzeliłem 3 gole
Inflatspace - park rozrywki
Quadbiking - początkowo jeździliśmy tym małym ale szybkim autkiem, a później graliśmy w grę terenową na quadach. Upominali mnie, że za szybko i niebezpiecznie jeżdżę
Archery combat - bitwa łuczników, świetna zabawa.

Snug yoga - były też rzeczy relaksujące, jak właśnie godzinna sesja jogi.
A to tylko część z o wiele większej liczby atrakcji. Nie ze wszystkich mam zdjęcia.
Były też np wypady do restauracji gdzie jadłeś co chciałeś do woli, ale ja bardziej od głodu wolałem zaspokoić chęć nowych doświadczeń. Raz też było wyjście do kina. Poczekałem z wykorzystaniem biletu i kilka dni później poszedłem zobaczyć Jokera ♥. Chyba mam nowy ulubiony film. Rozważam czy nie przeznaczyć część tego bloga na tematykę filmową.
23 września zostaliśmy obeznani z sposobem nauczania tutaj, odbyły się pierwsze wykłady, poznaliśmy wykładowców i wszystkie inne osoby, z którymi będziemy współpracować i od których możemy uzyskać pomoc. Każdy student ma przydzielonego personal tutor’a, czyli profesora, który dba o twój rozwój i korzystanie z potencjału uniwersytetu. Prócz tego każdy też ma peer mentor’a, to student wyższego roku tego samego kursu, do którego możesz kierować wszystkie zapytania.

Co jakiś czas odbywają się na terenie naszego uniwersytetu różne targi (pracy, stowarzyszenia, wolontariat, studia za granicą) 24 byłem na jednym z nich gdzie miałem okazję dowiedzieć się więcej o każdym z societies które tu działają. Jest ich prawie 200. Oto kilka przykładów :
Najlepsza dla mnie część zaczęła się na samym początku października.

Zostaliśmy podzieleni na 4 grupy. Każda z grup została przydzielona do 1 z 4 warsztatów: performence, rzeźba, grafika i malowanie. Celem tego jest poznanie różnych dziedzin sztuki, eksperymentowanie z materiałami i po prostu wypróbowanie wszystkiego. Poszerzenie horyzontów zamiast ograniczania się do jednej dziedziny.
Moja grupa zaczęła od malowania. Na początku nauczyliśmy się naciągnąć płótno na deski, gruntować podobrazia i przygotowywać papier do malowania. Całe ogromne białe pomieszczenie zostało przeznaczone na nasze eksperymenty. Zaczęliśmy dość nieśmiało, od małych kartek, małych obrazów, ale jeszcze tego samego dnia ściany i podłogi były już obklejone dużym formatami kartek lub pokryte naciągniętymi płótnami.

Około południa pierwszego dnia dostaliśmy 2 ogromne pudła. W pierwszym były przeróżne substancje używane do zmieniania właściwości farb olejnych. Do tej pory używałem tylko terpentyny. Teraz dowiedziałem się, że jest jeszcze cała masa innych substancji. Niektóre rozcieńczają farbę, inne przyspieszają jej schnięcie, jeszcze inne służą do uzyskiwania połysku. Przedstawiono nam ich zalecane zastosowanie, ale chodziło o to, aby to wypróbować, odkryć nowe sposoby i sprawdzić co najbardziej komu odpowiada.

W drugim kartonie była rzecz najważniejsza. Kilkadziesiąt ogromnych tubek farb olejnych. Wszystko dla nas, do nieograniczonego użytku.
Nie trzeba było długo czekać aby białe pomieszczenie w krótkim czasie było pokryte całą paletą barw.
Świadomość, że możemy używać tych farb do woli, dała mi dużo swobody. Najpierw zamalowałem małe wcześniej zrobione płótna, potem deski. Ogromne naciągnięte na ścianę płótno przeznaczyłem na testowanie właściwości farb z dodatkiem różnych substancji. Odkryłem kilka technik, które bez tego ćwiczenia nigdy nie przyszłyby mi do głowy. Mogliśmy być w tych studiach ile chcemy, korzystałem więc ile się da, malując po kilka godzin dziennie.
Wypróbowałem nowe kolory, stworzyłem kilka prac z spokojniejszą paletą barw. Pomalowałem nawet kilkadziesiąt różnej wielkości prostokątów, aby potem móc układać z nich harmonijne kompozycje.
Dzień przed zmianą studia zebrałem wszystkie “eksperymenty“ w jedno miejsce. Jak widzicie trochę się tego uzbierało. Zdjęcia lepszej jakości znajdziecie tutaj https://stadnik2000.wixsite.com/brainci.

Teraz zajmuję się drukiem. Tu jest trochę inne podejście. Osoba prowadząca stawia na dobry warsztat, poznajemy nazewnictwo i różne metody druku metodycznie. Następny będzie performence, a potem rzeźbienie.
Jak wygląda mój przeciętny tydzień?
Różnie, jeszcze się nie ustabilizował. Zmieniamy warsztaty, jeszcze nie zapisałem się na societies, nadal poznaję wszystkie oferowane tu atrakcje. Ale kilka rzeczy się powtarza:
Poniedziałek - wykłady z historii sztuki i seminaria
Wtorek - zajęcia w warsztacie, wykład artysty. Co tydzień zapraszany jest na nasz uniwersytet jakiś artysta. Są to osoby, które już odniosły sukces i tworzą swoją sztukę. Prócz wykładu możemy też zapisać się na seminaria z artystą, lub nawet rozmowę w 4 oczy
Środa - workshops, dodatkowe warsztaty, jak np obsługa Photoshopa, Blendera, drukarki 3D, maszyn do cięcia metalu, wszystko co związane z tworzeniem sztuki. Organizowane są też w inne dni
Czwartek - zajęcia w warsztacie, zamierzam też chodzić na cotygodniowe koncerty muzyczne
Piątek - w piątki wychodzimy poza uniwersytet. Zwiedzamy miejsca gdzie działają artystyczne organizacje, galerie sztuki i wszystko inne co pozwala nam na rozwój poza uniwersytetem. Dla chętnych są też sesje rysunku modela. Podoba mi się jak duża jest tam różnorodność, kreatywne podejście do tworzenia.
Zdjęć nie dam, modelka mogłaby być onieśmielona :)
Na uniwersytecie mamy też pomieszczenia, gdzie możemy realizować swoje pomysły także w innych artystycznych dziedzinach. Są to metal workshop, wood workshop, casting i media suite. Wystarczy podejść z rysunkiem pomysłu, a osoby tam pracujące wesprą nas w jego realizacji przy użyciu nowoczesnego profesjonalnego sprzętu i własnego wieloletniego doświadczenia. Rozwinę wreszcie swoje dziecięce marzenia majsterkowania.
Nasz uniwersytet ma też 4 ogromne biblioteki. Przytłacza mnie ilość tych książek i trudno mi zdecydować gdzie zacząć. Jednocześnie fascynuje mnie to że cokolwiek mnie zaciekawi, mogę tu znaleźć wszystkie potrzebne informacje opisane w wyczerpujący sposób. Na Fine Art poświęcone są 4 bardzo długie regały. To i tak dużo, a zorientowałem się że jest jeszcze kilka innych poświęconych każdej z dziedzin.


Na jednej z piątkowych wycieczek, byliśmy w Commercial Union House. To budynek całkowicie poświęcony na artystyczną działalność. Zrzesza artystów którzy chcą tworzyć i integrować się. Na każdym piętrze co innego, od tańca i malowania, po druk i elektronikę. Jak tylko ustablilizują mi się studia i będę miał własne studio, to mam zamiar się tam zaangażować.
Bardzo podoba mi się uniwersyteckie muzeum: 2 piętrowe, podzielone tematycznie. Jest tam planetarium, strefa dinozaurów, kultur świata, starożytnego Egiptu, zwierząt. Ściany z motylami, to miejsca gdzie wypisane są imiona i nazwiska darczyńców. Każdy ma swojego motylka. Muszę tam kiedyś przyjść ze szkicownikiem i przestudiować te wystawy.
Ostatnio byłem też w Baltic Museum z koleżanką. Jest to 2 największe w Anglii (a może nawet Wielkiej Brytanii) muzeum sztuki współczesnej. Skoro współczesnej to co jakiś czas zmieniają się tutejsze wystawy. Organizowane są wernisaże i różne eventy, dla dorosłych, artystów, ale widzę też, że muzeum to dba także o oswajanie ze sztuką małych dzieci. To była pierwsza moja wizyta tam, nie wiedziałem czego się spodziewać. Widziałem dużo ciekawych dzieł sztuki, od obrazów, po instalacje, ale były też pomieszczenia, które stawiały na interakcję artysty z odwiedzającym. Wrócę tam na pewno nie raz.
To chyba wszystko z ciekawszych rzeczy, wszystko kryje się pod moją odpowiedzią “świetnie“. Cieszę się, że zdecydowałem się studiować właśnie tutaj. Rozwijam się jak nigdy wcześniej i wreszcie poznaję ludzi łączących, ze mną te same zainteresowania. Uwalniam potencjał, i tutaj czuję, że mam szansę zostać wielkim artystą. Do tego będę dążył przez najbliższy czas. Chcę stworzyć dzieła sztuki, które będą zmieniały ludzkie myślenie, których oddziaływanie będzie ogromne. Mam już sporo pomysłów, i teraz muszę je tylko wypróbować i rozwijać. Ale to już temat na kiedy indziej.
Jeśli macie jakieś pytania, jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, piszcie, do mnie lub w komentarzach. Z chęcią uzupełnię ten wpis, i podzielę się tym co was ciekawi.
Dziękuję wszystkim, dzięki którym udało mi się tu dostać.

Pozdrawiam harcerzy, tęsknię! 😉
Comments